-Ś-ni-ła m-i s-ię m-..a-..m...-a..- z moich oczu zaczęli lecieć łzy.
-Przytuuul-
tylko tyle mogłam z siebie wydusić. Moja siostro bez wahania mnie
przytuliła. Wiedziała , że teraz wole nic nie mówić, że nie potrafię nic
powiedzieć.Siedziałyśmy do siebie przytulone z dobre dwie godziny. W
pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Poinformował mnie, że ktoś do
mnie napisał. Wyciągnęłam dłoń po telefon. Kiedy trzymałam go w dłoni przesunęłam palcem po ekranie i odczytałam wiadomość. Była od Piszczka :
,,Hej
księżniczko!!Postanowiliśmy z chłopakami, że zabierzemy was na
wycieczkę. A mianowicie na biwak. Musicie zabrać tylko ciepłe rzeczy.
Resztą zajmiemy się my. Przyjedziemy po was o 12.26. A i niema żadnego
nie.
Ps. Mario już wyszedł ze szpitala, więc nie wywiniesz się.
Czytając tego sms uśmiechnęłam się do ekranu. Zauważyła to Nina.
-Co tak się uśmiechasz?!- zapytała zaciekawiona.
-Masz!- powiedziałam i wręczyłam jej telefon. Po chwili na jej twarzy również pojawił się śmiech.
-To co zaczynamy się pakować? - zapytała
- A mamy jakieś inne wyjście??- odpowiedziałam pytaniem
- Zawsze możemy uciec od nich- błysnęła
- Ciekawe czy chcesz uciec od Marco ??- uśmiechnęłam się do niej
- Od niego nigdy!!- powiedziała i odwzajemniła gest
-Mam do ciebie jedno pytanko??- powiedziałam i zrobiłam maślane oczka
-No to co chce moja księżniczka??- powiedziała rozbawiana. Po chwili do niej dołączyłam. Śmiałyśmy się same z siebie. Właśnie tego brakowało mi w Polsce. Naszych odzywek do siebie. Spędzania razem czasu po prostu brakowało mi jej. Zawsze mogłam jej się poradzić w każdej sprawie i o wszystkim jej powiedzieć. Kiedy wreszcie się ogarnęłyśmy postanowiłam zapytać o to co miałam.
- A teraz opowiadaj mi o Marco!- powiedziałam zaciekawiona i zniecierpliwiona
- Marco jest : przystojny, wrażliwy, opiekuńczy, miły, wspaniały, troskliwy, wesoły, nieśmiały, stawia dobro innych ponad siebie, uwielbia dzieci , a dzieci jego .............-przez jakiś czas nie słuchałam mojej przyjaciółki, ponieważ kto inny chodził mi po głowie- ...... po prostu idealny.
-Jeeeej ! ty naprawdę się w nim zakochałaś!! Szczęścia, życzę <3
- Aż tak to widać ??- zapytała trochę zawstydzona
- Widać i słychać. Mówisz o nim tak jakby był twoim aniołem, którego kochasz ponad życie. Dla którego chcesz żyć, za , którego byś oddała swoje życie. Nawet ci zazdroszczę.
- Ale czego?? Przecież możesz mieć każdego chłopaka ?? Jakiego tylko sobie wymarzysz!- mówiła Nina. Może i miała rację, że mogę mieć każdego chłopaka?? Tego nie wiem. Na razie nie wiem czy chce się wiązać. Boję się, że jeśli zaufam mężczyźnie, a ten potem mnie zrani to mogę zrobić coś czego będę żałować do końca życia. Ale wiem jedno. Jeśli trafię na mężczyznę, któremu będę mogła zaufać i będę czuła, że odda za mnie życie. To bez wahania będę z nim. Ale czy taki w ogóle istnieje? Powoli tracę nadzieje. Ale podobno nadzieja umiera ostatnia.. Obym znalazła takiego mężczyznę.Z moich zamyśleń wyrwał mnie znajomy głos.
- Klaudia?! Ziemia do Klaudii!? - Machała mi przed oczami moja kochana siostrzyzka.
- Co tam żabcia?- zapytałam cała uśmiechnięta
-A wiesz myszko jak mnie pamięć nie myli to miałyśmy dzisiaj iść do lekarza.
- Obiecałam ci przecież, że pójdziemy! Ale teraz raczej nie. Bo musimy szykować się na biwak w środku zimy- obie znowu wybuchłyśmy śmiechem. Jednak chłopcy to mają pomysły. Jak można w środku zimy robić biwak??Tylko chyba oni wiedzą. Kiedy się ogarnęłyśmy usiadłyśmy z powrotem na łózko.
Trzymam cie za słowo ty moja szyszko! - powiedziała i mnie mocno przytuliła. Teraz wiem, że muszę walczyć z chorobą. Że nie mogę jej zostawić.
- A teraz to spadaj z mojej pościeli wiedźmo. Mamy zaledwie dwie godzinki, aby przyszykować się na biwak.- powiedziałam i pokazałam jej swój przepiękny język.
-Że coo?? Jak to mamy tylko dwie godziny??! Przecież ja nie zdążę się przyszykować.- zaczęła latać po całym pokoju.
- Uspokój się!- mówiłam rozbawiona jej reakcją, ale trzeba przyznać, że ona już taka jest. Po prostu uwielbia panikować.
- Nie zdążymy! Po prostu nie zdążymy!- powtarzała cały czas pałętać się po moim pokoju.
-Jak się nie uspokoisz to tak!- powiedziałam próbując powstrzymać się od śmiechu. Po jakiś 5 minutach moja żabcia się uspokoiła. Wyszła z mojego pokoju i po kierowała się do swojego. Ja postanowiłam się ogarnąć. otworzyłam garderobę i postanowiłam czegoś poszukać. Kiedy wybrałam odpowiedni strój ruszyłam w kierunku łazienki. Kiedy znajdowałam się już w tym pomieszczeniu zdjęłam swoją piżamę i udałam się pod prysznic. Odkręciłam ciepła wodę i poczułam, że moje ciało przechodzi miły dreszczyk. Po chwili moje ciało było już namydlone, a następnie została cała piana spłukana. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się w ręcznik. To samo zrobiłam z włosami. Następnie wytarłam bardzo dokładnie swoje ciało.
Ubrałam się, a następnie wysuszyłam włosy. Postanowiłam zostawić je na moich ramionach. Na sam koniec zrobiłam lekki makijaż. Po czym wyszłam z łazienki. Postanowiłam się spakować na ten cały biwak. Spakowałam do
większej torby wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam w kierunku kuchni. Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam, że nikogo jeszcze nie mia. Pewnie Nina jeszcze jest w swoim pokoju i się szykuję. Postanowiłam, że zrobię dla nas naleśniki. Wyjęłam wszystkie potrzebne rzeczy i zaczęłam przygotowywać ciasto. Po jakiś 20 minutach ciasto było gotowe. Wyjęłam patelnie i zaczęłam robić naleśniki. Kiedy smażyłam ostatniego do kuchni zawitała moja żabcia.
-Jaka ty kochana jesteś- powiedziała i ucałowała mnie w policzek
-Co ty beze mnie byś zrobiła??- powiedziałam uśmiechnięta
-Klaudia??
- Co tam??
- Umarła bym bez ciebie <3 - powiedziała i z rąk ułożyła serce. Poczułam miłe ciepełko na moim sercu. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc ją po prostu przytuliłam.
-Ja tez bym bez ciebie umarła <3- powiedziałam i tym razem to ja z rąk ułożyłam serce. Nina mnie do siebie przytuliła. Nagle poczułam smak spalenizny. Oderwałyśmy się od siebie. Spojrzałam na patęlnię i zobaczyłam spalonego naleśnika. Od razu w wyrzuciłam go. Ni stąd, ni zowąd
w domu znaleźli się piłkarze.
- Co tak śmierdzi??- zapytał Lewusek
-Pewnie ty?? Kiedy się w ogóle ostatni myłeś?- powiedziałam, na złość Lewemu.
- To bardzo dobre pyanie- powiedział Łuki
- A wiecie, że dzisiaj rano- powiedział Robert i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.Po jakiś 15 minutach się opanowaliśmy.
- Oooo..... Naleśniki!! -Powiedział Mario i zabrał cały talerz.
- Ej.. To moje naleśniki!!- powiedziałam i zaczęłam gonić piłkarza. Co jak co, ale szybko biegałam. Jednak okazało się, że piłkarz jest szybszy.
-Oddawaj mi mój posiłek, złodzieju naleśników!! - krzyczałam
-Nigdy w życiu są za dobre!!
-Oddawaj je!!
-Nie!!
-Tak, bo inaczej...
-Co inaczej??
-Bo inaczej nigdzie z wami nie pojadę!- powiedziałam stanowczo. Piłkarz od razu się zatrzymał i popatrzył na mnie.
- Proszę!!
- Nie no co za wspaniały się książę znalazł, że postanowił wreszcie naleśniki nieswoje oddać!- powiedziałam troszeczkę zła na niego. Postanowiłam poudawać, że mam na niego focha. Jak postanowiłam tak zrobiła. Ruszyłam z powrotem do kuchni gdzie czekała na mnie tylko Nina.
- A gdzie dzieci?- zapytałam
-A poszli spakować nasze rzeczy do samochodów.
-Ahaa.- odpowiedziałam i zaczęłam konsumować moje śniadanko. Kiedy skończyłyśmy jeść i posprzątałyśmy po posiłku postanowiłyśmy udać się do chłopaków. Ubrałyśmy się w zimowe rzeczy i wyszłyśmy z domu. Nina zakluczyła dom i ruszyłyśmy w stronę piłkarzy, którzy stali przy samochodach. Oczywiście nadal udawałam focha na
Götze.
- O dobrze dziewczyny, że już jesteście. - powiedział Kubuś
- To kto z kim jedzie??- zapytałam bo wiedziałam, że chłopacy nawet to zaplanowali.-
- A wiedz: Ja, Łuku i Lewusek razem. Marco z Niną. A ty Księżniczko z Mario- powiedział Kubi.
-Ale ja nie chce być z złodziejem naleśników!!- zaprotestowałam
- Muszę ci myszko powiedzieć, że nie ma innej opcji- tym razem powiedziała Nina
-Ale...-nie byl mi dane skończyć
-Nie ma żadnego ale. Jedziesz z złodziejem naleśników- powiedział Lewusek i pokazał mi swój język. Ja od razu odwdzięczyłam się tym samym. Po chwili znajdowałam się w samochodzie szatyna. Piłkarz już siedział obok mnie. Odpalił samochód i pojechał w ogóle inną stronę niż reszta.
- Gdzie my jedziemy?! Inni pojechali w inną stronę?! Ślepy jesteś czy co?!- zaczęłam się trochę nie pokoić
- A bo my nie jedziemy z resztą- powiedział szatyn z tajemniczym uśmiechem.
- To w takim razie gdzie jedziemy?!- zapytalam
-A to juz zobaczysz- powiedział znowu z tym swoim tajemniczym uśmiechem. Był tajemniczy , ale zarazem taki piękny uśmiech. Przez reszte drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Jechaliśmy jakieś półtora godziny, gdy w pewnym momencie Mario się zatrzymał. Sam wysiadł z samochodu a następnie otworzył drzwi od mojej strony, abym mogła wyjść. Bez żadnego słowa wyszłam z samochodu.
-Muszę zawiązać ci oczy_powiedziała 10 klubowa i bez mojej zgody zawiązał mi oczy chustą.Zaczęliśmy iść w bliżej nie określonym mi kierunku. Cały czas piłkarz obejmował mnie w pasie. Czuła jego zniewalające perfumy. W pewnym momencie się zatrzymaliśmy.
Götze zdjął mi chustę z oczu. Moim oczom ukazał się......
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że wcześniej nie dodałam rozdziału, ale nie miałam czasu. Mi osobiście niezbyt podoba się rozdział. Ale zostawiam to waszej ocenie. Zastanawiam się czy nie usunąć tego bloga. Mam wrażenie, że prawie nikt go nie czyta. Tylko nie liczne osoby komentują. Za co jestem wam bardzo wdzięczna.
Zapraszam was na mojego nowego bloga :http://koszmarwniebo.blogspot.com/
Do następnego :*